Zakup mieszkania to ważne wydarzenie w życiu każdego człowieka. Nie tylko wiąże się to z trudnymi decyzjami finansowymi. Jest to również poważna zmiana w naszym życiu prywatnym. To właśnie tu będziemy dalej budować swoje życie. To właśnie tu stworzymy własne miejsce na Ziemi.
Na to jak czujemy się we własnym mieszkaniu ma z pewnością wpływ miejsce w którym zdecydowaliśmy się zamieszkać, jak również wielkość mieszkania. Jednak wydaje mi się, że jeszcze ważniejszy jest jego wystrój.
Jedną z ogromnych zalet posiadania własnych czterech ścian jest to, że w końcu można urządzić się po swojemu. Podejrzewam, że większość Pań z niecierpliwością czeka na taką okazję. W końcu przygotowujemy się do tego już od dziecka bawiąc się „w dom” czy ustawiając miniaturowe mebelki w domku dla lalek. Nie wiem jak Wy, ale ja byłam bardzo podekscytowana na samą myśl o tym, że to ode mnie będzie zależeć jaki kolor będą mieć ściany czy jakie zawiesimy firanki. Nawet przez sekundę nie myślałam o tym, żeby konsultować się z dekoratorem czy prosić kogokolwiek o przygotowanie projektu wystroju naszego mieszkania. Przecież taka okazja trafia się wielu z nas tylko raz w życiu. Dlaczego odbierać sobie tę radość, kiedy po skończonych remontach znajomi pochwalą nasze „gniazdko”? Dlaczego odbierać sobie tę satysfakcję, że tego wszystkiego dokonaliśmy sami? Chyba nikt nie zna nas lepiej niż my sami, więc jakoś nie wierzę, że dekorator będzie wiedział lepiej w jakim otoczeniu będziemy czuć się dobrze.
Jeśli chodzi o wystrój mieszkania początki bywają trudne. Większość z nas z pewnością chciałaby w przeciągu kilku dni urządzić mieszkanie w wymarzony sposób, a przez resztę czasu po prostu je podziwiać i cieszyć się rodzinną atmosferą. Niestety mało komu się to udaje. Główny powód: brak pieniędzy. Niestety, każdy element wyposażenia mieszkania kosztuje. Dlatego młode małżeństwa, takie jak my, urządzają swoje lokum „na raty”. Taka po prostu jest rzeczywistość. Czasami trzeba poczekać na upatrzoną miesiąc wcześniej komodę czy nocny stolik. Skoro nie mamy gotówki na tak ważne rzeczy jak meble, tym bardziej brakuje nam ich na mniejsze akcesoria jak wazoniki, poduszki czy dywaniki.
Niestety nie należę do zbyt cierpliwych osób. Bardzo zależy mi na stworzeniu ciepłej atmosfery w naszym mieszkaniu tak szybko jak to tylko możliwe, żeby w końcu poczuć się tu jak „u siebie”. Brak środków finansowych zmusił mnie do szukania innych rozwiązań. Zaczęłam więc szperać w Internecie. Przeglądać portale poświęcone dekoracji mieszkań. Często możemy natknąć się na nich na sekcję „Zrób to sam” i właśnie ten sposób zdaje się być najlepszym lekarstwem. Nie dość, że są to na ogół dość tanie rozwiązania, które niesamowicie potrafią ożywić mieszkanie, to znów możemy poczuć tę satysfakcję, że wkładamy w nasze mieszkanie cząstkę siebie.
Przeglądając zatem mnóstwo stron internetowych natknęłam się w końcu na papierową wiklinę. Co to dokładnie jest? Są to rurki skręcone ze starych gazet, których odpowiednie splatanie daje nam możliwość stworzenia własnych koszyków, wazonów, szkatułek i mnóstwa innych rzeczy, które można otrzymać z prawdziwej wikliny.
Oczywiście stworzenie naprawdę pięknych rzeczy z papierowej wikliny wymaga wprawy. Jednak mimo, że moim pierwszym dziełom daleko do ideału to naprawdę dobrze się przy tym bawiłam i wierzę, że im więcej będę ćwiczyć tym lepszej jakości rzeczy będę tworzyć.
Zanim zaczniemy cokolwiek wyplatać, rzecz jasna, potrzebujemy papierowych rurek. Otrzymujemy je poprzez skręcanie za pomocą patyczka do szaszłyków pasków z gazet o szerokości ok. 6 cm takich ja te poniżej.
A tu widzimy już gotowe rurki:
Aby dowiedzieć się na czym dokładnie polega skręcanie papierowych rurek zachęcam do zajrzenia na stronę http://szuwarkowo.ovh.org/rurki.htm gdzie autor zamieścił bardzo pomocny pokaz slajdów.
Zachęcam również do zajrzenia na stronę http://www.papierowawiklina.pl/ oraz bloga Anny Krućko http://annakrucko.blogspot.com/ gdzie znajdziemy mnóstwo pożytecznych rad oraz inspiracji. To właśnie dzięki tym trzem witrynom moja przygoda z papierową wikliną miała szansę się w ogóle rozpocząć. I mimo że czasami coś nie wychodzi tak jak powinno, a palce bolą od skręcania rurek to póki co nie rezygnuję. O wszelkich postępach w tej dziedzinie postaram się informować na bieżąco :)